Trochę historii
Kosowo ogłosiło 17 lutego 2008 swoją niepodległość jako Republika Kosowa jednak od wieków na jego terytorium trwał etniczny konflikt albańsko-serbski. W średniowieczu to Serbowie kontrolowali ten obszar, jednak po bitwie na Kosowym Polu (swoją drogą najpewniej nierozstrzygniętej) nastąpił powolny upadek Serbii, a w dalszej perspektywie podbój przez Turków całych Bałkan (w tym i Kosowa). Z bitwą na Kosowym Polu wiążą się dwie ciekawostki – po stronie serbskiej brali w niej udział polscy rycerze, a osmańskiego sułtana Murada, który poległ w tym starciu, pochowano w grobowcu zbudowanym w Prisztinie (obecnej stolicy Kosowa).
Podczas I wojny bałkańskiej jesienią 1912 roku jednostki armii serbskiej wkroczyły na terytorium Kosowa, a formalnie stało się ono terytorium Serbii w maju 1913. Serbowie rozpoczęli czystki etniczne – w ich wyniku zginęło ok. 25 tysięcy Albańczyków. Od 1918 trwała też serbska kolonizacja, a do Kosowa zaczęli napływać serbscy osadnicy.
Po II Wojnie Światowej Kosowo zyskało dość szeroką autonomię, Serbowie zaprzestali kolonizacji jednak konflikt etniczny narastał. Po rozpadzie Jugosławii autonomia została mocno ograniczona, co w połączeniu z waśniami narodowymi doprowadziło to do wybuchu w 1995 roku wojny domowej. Wojna ta została dopiero zakończona w wyniku nalotów lotnictwa NATO (operacja „Allied Force”), które wymusiły wycofanie się wojsk serbskich z obszaru Kosowa. Na terenie prowincji zostały rozlokowane siły międzynarodowe KFOR, które stacjonują tutaj do chwili obecnej.

Do Kosowa z CEEPUSem
CEEPUS to Środkowoeuropejski Program Wymiany Uniwersyteckiej, którego podstawowym celem jest wspieranie wymiany akademickiej w zakresie kształcenia oraz doskonalenia zawodowego studentów i nauczycieli akademickich. Dzięki CEEPUS możemy zacieśniać kontakty między szkołami wyższymi krajów będącymi stronami porozumienia. Możliwe to jest dzięki finansowaniu mobilności akademickiej. Politechnika Koszalińska też bierze udział w tym programie, a mój macierzysty Wydział Elektroniki i Informatyki w ramach CEEPUS nawiązał owocną współpracę ze Uniwersytetem w Prisztinie (The University of Prishtina).

Podczas naszych dwóch wizyt na kosowskim uniwersytecie spotykaliśmy się z władzami wydziału mechanicznego, pracownikami i studentami. Jestem pod dużym wrażeniem ich pasji i chęci tworzenia. Pomimo mniejszych nakładów finansowych (w porównaniu do naszych warunków) zarówno kadra i młodzież wykazuje duże zaangażowanie i z dumą prezentowali nam swoje osiągnięcia.
Spotkania takie na pewno zaowocują dalszą współpracą za równo na polu naukowym jak i organizacyjnym.






CEEPUS po godzinach
Wyjazd w ramach programu CEEPUS to nie tylko udział w wykładach, spotkania naukowe czy też zwiedzanie laboratoriów uczelni na której gośćmi. Jest też czas na zwiedzanie i spotkania bardziej prywatne dzięki czemu możemy poznać kulturę oraz zwyczaje ludzi zamieszkujących odwiedzany kraj. Poznajemy też jego zabytki i krajobrazy. Nie inaczej zdarzyło się podczas dwukrotnego pobytu przedstawicieli Politechniki Koszalińskiej w Kosowie w 2024.
Oczywiście pierwszym naszym celem było zwiedzenie samej stolicy – Prisztiny. Jest to dość duże miasto, położone wśród wzgórz. Możemy tutaj zaobserwować przenikanie się różnych wpływów i kultur. Nie zdziwcie się jak niedaleko meczetu znajdziecie kościół katolicki czy prawosławny. Funkcjonują one tutaj bez konfliktów, a podczas naszych spacerów nie spotkaliśmy się z żadnymi przejawami wrogości czy niechęci. Wręcz przeciwnie – spotkani ludzie byli mili i uczynni, a młodzież w większości posługuje się angielskim. Więc nie mieliśmy problemów z porozumiewanie się.
Prisztina
W Prisztinie znajdziemy pomnik Billa Clintona, który znajduje się na bulwarze jego imienia. Jest to dowód wdzięczności za wsparcie, jakie Stany Zjednoczone udzieliły kosowskiej republice, w odzyskaniu niepodległości.

Z odzyskaniem niepodległości wiążę się też pomnik Newborn, który został odsłonięty w Prisztinie 17 lutego 2008 roku. Żyje on trochę własnym życiem i często zmienia swoją szatę graficzną. Początkowo został pomalowany na żółto i składano na nim autografy, w 2014 roku pojawił się na nim flagi państw, które uznały Kosowo, a później pomalowano go w kolorach mundurów NATO i Armii Wyzwolenia Kosowa.

W centrum Prisztiny znajduje się monumentalna budowla – Katedra św. Matki Teresy z Kalkuty. Jest to współczesny obiekt, jego budowę rozpoczęto w 2007 roku, a co ciekawe decyzję o tym ogłosił ówczesny prezydent Kosowa Ibrahima Rugova, który był muzułmaninem. Budowę zakończono w 2017 roku. Katedrę warto zwiedzić (bilet kosztuje 2 Euro) – choćby po to aby wjechać na wysoką wieżę, z której można obejrzeć z góry Prisztinę.



Niedaleko katedry znajduje się budynek Biblioteki Narodowej. Gmach ten ma dość oryginalną konstrukcje. Dach budynku pokrywa 99 kopuł stylizowanych na qeleshe (tradycyjne albańskie nakrycie głowy), ściany zaś pokrywa metalowa siatka. Budynek ma sześć kondygnacji, z czego cztery znajdują się pod ziemią







Swego rodzaju ciekawostką są (niespotykane w Polsce) pajęcze sieci instalacji elektrycznych i telefonicznych. Plątanina kabli wzbudzała nasze wielkie zdumienie.

Kosowo to nie tylko Prisztina
Oczywiście zwiedzanie Kosowa nie ogranicza się do samej Prisztiny. Jednak planując wyjazd trzeba się trochę przygotować. Kolej praktycznie w Kosowie nie funkcjonuje. Widzieliśmy tylko porzucone szlaki, rdzewiejące wagony, a w samej Prisztinie kwietniki zrobione na torowisku. Dworzec autobusowy w Prisztinie … hmmm przypomina jakiś zapomniany dworzec w małym polskim miasteczku, a nie w stolicy kraju. Zapomnijcie też o kupowaniu biletów przez internet. Najczęściej autobusy lub busy jeżdżą w dwuosobowej obsadzie. Oprócz kierowcy jedzie też osoba pełniąca funkcje konduktora. Zbiera gotówkę ale nie wydaje biletów. Bo po co 😉
Dobrym rozwiązaniem jest wynajęcie samochodu. Jednak obowiązuje tu pewien dualizm – jeśli wynajmujemy jako obcokrajowiec będzie dość drogo. Nam pomógł profesor z Uniwersytetu w Prisztinie i koszt wynajmu wraz z paliwem na cały dzień wyniósł niecałe 20 Euro na osobę. Dzięki czemu mogliśmy zwiedzić miasto Prizren, kanion Białego Drinu czy wodospady Mirusha.
Prizren
Prizren został zasiedlony już w okresie bizantyjskim, a rozwinął się w XIII i XIV wieku. Nad miastem góruje twierdza, która powstała już w V wieku. Rozbudowana została następnie w XIV wieku, a do dnia dzisiejszego zachowały się częściowo zrekonstruowane ruiny. Twierdza stanowi doskonały punkt widokowy na miasto i okoliczne góry.



Poniżej twierdzy znajduje się prawosławna cerkiew w Chrystusa Zbawiciela, która została wzniesiona ok. 1330 roku. W czasie zamieszek w Kosowie w 2004 cerkiew została podpalona przez miejscowych Albańczyków. Z inicjatywy UNESCO w 2005 ruiny cerkwi zostały zabezpieczone, oczyszczone i przykryte nowym dachem.



Podróżując po Kosowie odwiedziliśmy też kanion Białego Drinu. Jest to niewielki kanion położony w południowo-zachodniej części Kosowa. Przez kanion przepływa rzeka Biały Drin. Kanion ma ok. 900 m długości i 45 m głębokości ale miejsce to wygląda bardzo fajnie i warto je zobaczyć.



Wodospady Miruša
Odwiedziliśmy też piękne miejsce – wodospady Miruša. Rzeka Miruša w miarę upływu czasu wyrzeźbiła tu dziesięciokilometrowy kanion, kilka jaskiń oraz trzynaście jezior połączonych wodospadami. W połączeniu z kolorami wody i otoczenia tworzy to wspaniały widok, który warty jest obejrzenia. Chociaż nie jest to łatwe zadanie. Trudno tutaj trafić, droga prowadząca do wodospadu jest zwykłą polną drogą, a my będąc tutaj w styczniu przeżyliśmy chwile grozy. Do punktu widokowego zjeżdża się w dół tą wiejską drogą, która była oblodzona i zaśnieżona. Zjazd był jeszcze w miarę bezproblemowy ale z powrotem były już duże kłopoty. Na szczęście nasi kierowcy wykazali się dużym kunsztem i udało się bezpiecznie wyjechać. Pomimo tych problemów gorąco polecam obejrzeć wodospady rzeki Miruša.




Kosowo kulinarnie
Podróż do Kosowa to była też wyprawa kulinarna i poznawanie kuchni tego regionu. Opiera się ona w dużej mierze na mięsnych potrawach wzbogaconych warzywami wśród których królują papryki (w tym ostre) i pomidory.
W Prisztinie odwiedzaliśmy niepozorną Tavernę Gjakova. Wnętrze tej restauracji spowodowałoby zawał serca u znanej w Polsce restauratorki ale jedzenie jest wyśmienite. Kelnerzy przynoszą tutaj talerzyki dla wszystkich przybyłych a potem na stół wjeżdżają półmiski z grilowaną i przyrządzoną na różne sposoby wołowiną i baraniną, warzywami (świeżymi oraz grilowanymi) oraz pieczonym na miejscu pieczywem. Wszystko to jest bardzo smaczne, można też na trawienie skorzystać z winogronowej rakiji.

Jedzenie w Kosowie nie jest drogie – naszym ulubionym miejscem, w którym jedliśmy śniadania była Restauracja Trattoria. Sztandarowe danie – Tratorria breakfast kosztuje tutaj 3,5 Euro a jest bardzo smaczne i syte.

Na wieczorną kolację warto się wybrać do restauracji Liburnia. Uliczka na której się znajduje nie jest może zachęcająca i naszym pierwszym odruchem było jej szybkie opuszczenie ale naprawdę warto tutaj zajrzeć.

W środku znajdziemy klimatyczny wystrój, bardzo smaczną kawę i doskonałe dania oraz bardzo miłą obsługę. Dużym zaskoczeniem było jak kelner zaczął mówić do nas po polsku 🙂 Okazało się, że w czasie wojny domowej jego rodzina uciekła do Polski. Jeśli planujecie spędzić tutaj miły wieczór to pamiętajcie o zrobieniu rezerwacji – wszystkie stoliki po południu są zajęte.






Kosowo – parę uwag praktycznych
Do Kosowa dotarliśmy samolotem – jest to oczywiście najszybszy wariant połączenia. Lecieliśmy z Berlina z przesiadką w Austrii. Port lotniczy w Prisztinie znajduje się kilkanaście kilometrów od centrum, a najwygodniej dostać się tam taksówką. Jeśli skorzystacie z oferty taksówek, które znajdują się na lotnisku zapłacicie za taki transfer 20 Euro. Jeśli zamówicie taksówkę na lotnisko telefonicznie to koszt będzie dużo niższy – tylko 15 Euro. Nam w zamówieniu pomogła bardzo uprzejma przedstawicielka jednej z sieci telefonicznej.
Jeśli jesteśmy przy usługach telekomunikacyjnych. Roaming w Kosowie (zarówno połączenia głosowe i transfer danych) są bardzo drogie. Jeśli chcecie z tego korzystać najlepiej kupić na miejscu prepaida.
Kosowo nie ma własnej waluty – posługują się tutaj Euro. W większości sklepów i w części restauracji zapłacicie kartą ale jeśli chcecie korzystać z autobusów konieczne jest posiadanie gotówki. Można ją wypłacić w w bankomatach na miejscu ale należy się liczyć z prowizją w wysokości co najmniej 5 Euro. Ciekawostką jest też to, że najmniejszym nominałem jakim się tutaj posługują jest jeden Euro. I chociaż cena na produkcie widnieje na przykład 0,95 Euro to i tak zostanie zaokrąglona do jednego.
Kosowo – wrażenia
Jadąc pierwszy raz do Kosowa miałem pewne obawy. Jednak pod dwóch podróżach myślę, że w pełni zostały one rozwiane. W mojej opinii jest to kraj uczynnych ludzi, któremu należy się szacunek za dążenie do normalności po wojennej zawierusze.
Trzeba pamiętać jednak, że zderzymy się tutaj z pewnymi rzeczami obcymi nam kulturowo. Na ulicach widzimy tutaj bardzo dużo ubogich ludzi, którzy (czasami dość natarczywie) domagają się datków. W centrum Prisztiny widzieliśmy też koczujące osoby, których cały dobytek mieścił się w podartej reklamówce.
Kosowo i Prisztina kojarzą mi się też z całymi stadami bezpańskich psów. Są one bardzo łagodne, zajmują się własnymi sprawami, a ciekawostką jest to że są zaczipowane, mają opiekę weterynaryjną, a w wydzielonych miejscach zostawia się im suchą karmę.

Myślę, że Kosowo jest warte odwiedzenia – na pewno będę chciał tam wrócić 🙂
A na koniec chciałbym serdecznie podziękować gospodarzom, w tym przede wszystkim profesorowi Shabanowi Buza, za gościnne przyjęcie.
Zdjęcia: Robert Suszyński, Wojciech Sokołowski